Poznaj Dina

 

Łukasz Staniszewski, dla rodziny Łuki, dla przyjaciół Dino urodził się 16 marca 1984 roku. Odszedł od nas 31 lipca 2011r. Miał tylko 27 lat, a tak wiele działo się w jego życiu. Łukasz był absolwentem Wyższej Szkoły Humanistycznej i Akademii Wychowania Fizycznego - Wydział Fizjoterapii we Wrocławiu. Ukończył wiele kursów i szkoleń, był również Certyfikowanym Terapeutą metody NDT-Bobath. Wszystko po to, aby móc pracować z niepełnosprawnymi dziećmi. Pracował do ostatniego dnia...... !!!!

 

Przyjaciele, rodzina, znajomi napisali swoje wspomnienia o Łukaszu. Oto niektóre z nich:



„ (…)Nasz Dino od dziecka kochał życie i brał je pełnymi garściami.  Od dziecka robił wszystkim psikusy, palił ogniska w misce pod biurkim swojej siostry, rozrabiał tak, że trzeba było mieć oczy dookoła głowy, żeby nic się nie stało. Wszyscy znaliśmy Łukasza. Jedni lepiej, drudzy nieco mniej i każdy wiedział, jak potrafi żyć, korzystać z życia(...) Zawsze zacięcie dążył do celów, które sam sobie postawił, nawet wtedy, kiedy było to ponad jego siły, ale wierzył, że nie ma słowa „niemożliwe”. Cieszył się wszystkim, poprawiał nam humor, rozweselał nas i było fajnie, kiedy był przy nas. Kochał dzieci, a dzieci jego, bo sam był jak dziecko. Zawsze znajdował jakiś magiczny sposób, by dziecko przestało płakać i było w takiej euforii jak on. Zawsze szalał z dzieciakami. (…)Ogromna ilość bardzo  pozytywnych wspomnień, zdjęć, zabawnych sytuacji i praktycznie żadnych  smutnych zdarzeń….poza jednym, ostatnim.(...) Łukasz zasnął… już się nie obudzi, ale jestem pewna, że chciałby, byśmy go pamiętali z uśmiechem na twarzy. Dlatego tak go zapamiętajmy. Wracając  myślami do niego, kochajmy się, bawmy się, niech nasz Łuki zostanie z nami w ten sposób. (…)”

Kasia i Przyjaciele

 

Łukasz był wyjątkowym chłopakiem,otwartym, bardzo ciepłym i przyjaznym światu.

Bardzo ambitnym i wytrwałym.

Uzyskał licencjat, potem stopień magistra rehabilitacji na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu.

Pisząc pracę magisterską nie poszedł na „łatwiznę”,

Temat zastosowania kombinezonów leczniczych  w neuropediatrii jest w zasadzie w literaturze fachowej „czystą kartą”.

Z obroną pracy magisterskiej Łukasz poradził sobie znakomicie.

Następnym etapem, który Łukasz osiągnął było uzyskanie tytułu - terapeuty NDT

 To wyższy stopień wtajemniczenia w rehabilitacji dziecięcej, wielu terapeutów o nim marzy, i dla wielu jest on i będzie nieosiągalny…

Łukaszowi nie przyszło to wszystko łatwo,

Zmagał się ze swoją dysleksją, dużym stresem na egzaminach i niską samooceną…

Co dla innych było łatwe, dla Niego było trudne…

ale dał radę…i to wszystko czyni Go WIELKIM.

Łukasz miał to jeszcze „coś”, coś wyjątkowego,

- to, co zostawia nas, terapeutów,

daleko za nim w tyle…

Miłość i „gołębie serce” dla dzieci.

Ufały Mu, lgnęły do Niego i czuły się bezpieczne.

Cechy te, wraz z uzyskanym wykształceniem,

stanowiły Jego ogromny potencjał rehabilitacyjny.

Niestety, Bóg chyba też go tam potrzebował.

Łukasza, cały czas sercem i miłością wspomagała Mama.

I teraz, niech Bóg pozwoli,

aby Łukasz wspierał Mamę.

dr Piotr Józefowski

 

„Lubiłam rozmawiać z Łukaszem.Tęsknię za chwilami bliskości  sobotnio niedzielnych popołudni, kiedy to często przypadkowo, dane nam było się spotykać. Potrafił skracać dystans i precyzyjnie pokazywać to co najważniejsze.Mogłam liczyć na Jego lojalność i wsparcie. Miał wyjątkowy dar mówienia o sprawach trudnych, w prosty, bezpośredni sposób. W zakłamanym świecie był prawdziwy. Raz dziecko, raz mężczyzna, czasem dorastający młodzieniec. Zawsze jednak nasz, walczący z przeciwnościami. Było ich w Jego życiu sporo, jakby został nimi wyróżniony. Walczył, płakał, śmiał się, przegrywał i wygrywał.. Jak każdy, ale to właśnie Łuki w tym wszystkim ,w sposób szczególny kochał ludzi i życie. Zależało Mu na każdym z nas, pokazywał to swymi czynami, całym sobą. W sposób wyjątkowy pragnął miłości i akceptacji, łatwo Go było zranić, ale nie zrazić. Miał bowiem siłę długodystansowca i dochodził do celu. Od lat żyje we mnie myśl, zrodzona z literackiego cytatu, z książki autorstwa Hemingwaya, przypomina i mówi " śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością..." Odejście Łukasza umniejszyło mnie szczególnie mocno,  wyjątkowo boleśnie. Między nami była duża różnica wieku ale to ja często uczyłam się do Niego jak z ufnością dziecka wchodzić w kolejne etapy życia. Lubię rozmawiać z Łukaszem.

Dorota Anioła


List do Łukasza

Strasznie nam Ciebie brakuje!!!

To był piękny dzień, stałam i chciało mi się krzyczeć, płakać.... Stałeś chwilę i mi się przyglądałeś. Podszedłeś i zapytałeś czemu jestem taka smutna, a ja nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć, bo byłeś tak młody i nie wiedziałam czy zrozumiesz mój ból, bo w tym dniu usłyszałam"jaki okropny down siedzi w autobusie" i inne przykre słowa. Stałeś i nic nie mówiłeś. Po chwili powiedziałeś- "Wiesz, znam fajne miejsce, gdzie można sobie pokrzyczeć i się wypłakać. Jak chcesz, pójdę tam z Tobą... Łukaszu, jak bardzo mnie zaskoczyłeś - tak bardzo pozytywnie. Oczekiwałam, że powiesz mi, że przecież Patryk jest w dobrym stanie i w miarę możliwości się rozwija, ale nie- Ty jakbyś czytał w moich myślach i tak było zawsze, kiedy się widzieliśmy. Zawsze miałeś czas dla nas. Zawsze wiedziałeś, co powiedzieć... Pewnie widzisz, jak Patryk tęski za Tobą ...On nie mówi, ale siada często i pokazuje, żeby mu pokazać Twoje zdjęcia. Siedzi i coś po swojemu mówi... Ja wiem, że rozmawia z Tobą, bo tak, jak wtedy, kiedy Cię widział, uśmiechał się, to i teraz tak robi. Umawialiśmy się przy pergoli, mieliśmy się spotkać...My tam byliśmy i wiesz co? Czuliśmy Twoją obecność...

Nic już nie jest tak, jak byłeś. Brakuje nam rozmów z Tobą...W naszych sercach będziesz zawsze!!!

(...)Napisałam ten krótki list dlatego, że my, rodzice bardzo tęsknimy za Łukaszem i nie potrafimy poradzić sobie z emocjami. Dlaczego piszę (...)? Łukasz kiedyś mi powiedział: "Moja Mama jest moim Życiem..."

Mama Patryka- Anna Reszka


Przypominam sobie, jak po ślubie Kasi, Łuki i mój brat Dariush wrócili nad ranem po uroczystości (ja miałem wtedy 15 lat i musiałem zostać w domu). Po całonocnej uroczystości Łuki położył się koło mnie i graliśmy jeszcze godzinami playstation! Zawsze pozostanie w moim sercu jako mój najukochańszy kuzyn."

Rafael Arkadash Shahkarami Rafki

 

„Nasz synek spoglądając teraz na niebo wskazuje palcem gwiazdę i mówi, że wujek Dinek jest naszą gwiazdeczką. Niewątpliwie Gwiazdą dla małych szkrabów zawsze był i zawsze nią pozostanie. Dla nas natomiast przyjacielem na którym, jak na nikim innym, mogliśmy zawsze polegać. Pozytywna energia, radość oraz ogromne wsparcie to dary, którymi nieustannie obdarzał nas Łukasz.”

Piotrek, Agnieszka i mały Kubuś. 

 

 „ (…) tam gdzie pojawiał się Dinek ....pojawiały się niesamowite wrażenia pełne niesamowitych ludzi oraz wspólnie przeżytych chwil do dziś niezapomnianych. Każdy z nas pamięta takie chwile....

Agnieszka Matuszkiewicz

 

 „Wyrzucając całą złość, ból, smutek, rozpacz i żal o brak sprawiedliwości, pozostaje tylko iskierka radości... która wzbudza wspomnienie o kimś, kto żył pełnią życia, kto był i żył dla innych i bez którego inni nie mogli wyobrazić sobie życia Swojego…  Na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci a każde wspomnienie o Tobie mimo gorzkich łez, będzie wywoływało na mej Twarzy uśmiech... [*]”

Patrycja Czarnecka

 

“ Tak właśnie było. Zawsze miał czas żeby porozmawiać, był szczery i wymyślał najlepsze zabawy na podwórku u babci. A w późniejszych czasach najlepszy partner do tańca. Zawsze będzie dla niego miejsce w naszych sercach.”

Anna Dżanajewa

 

 

„Ten człowiek zawsze o wszystkich dbał….Pokój ”

Adam Piętka

 

 

To było jakiś 13 lat temu. Byliśmy młodzi, piękni i pełni radości. Problemy świata dorosłych nas nie dotyczyły. Wszystko było proste i łatwe, a jedyny stresy związane był z kolejną banią z matmy czy też powrotem "starych" z wywiadówki. Żyło się pięknie i beztrosko.
Pierwsze miłości, fajki za winklem, wino na wyspie, browary pod szkołą. Całe dnie spędzało się na opuszczonych basenach, na wagary urywało się nad Odrę, do studenckich klubów wchodziło się na podrabianą legitymację, a weekendy upływały na mozolnej nauce deskorolkowych trików koło przejścia świdnickiego. 
Dziewczyny nosiły duże okrągłe srebrne kolczyki, chłopaki nie rozstawali się ze spodniami Clinic'a. Podziwiało się Tony'ego Hawk'a, nosiło się walkmana, a po oryginalne sportowe buty chodziło się na pl. Zielińskiego. Z głośników leciała Kasta Skład i Grammatik, a każdy rapowy koncert był wielkim świętem. To były fajne czasy.
Jedną z osób które zawsze będę mi się kojarzyć z tym okresem jest Łukasz Dino. Zawsze uśmiechnięty i z sercem na dłoni dla każdego. Zdjęcie powyżej oddaje w jakiś sposób to jaki był. Wtedy trudno było nie zarazić się jego pozytywną energią.
Gdy nasze drogi się rozeszły i spotkaliśmy po latach na weselu znajomego okazało się, że czas niewiele go zmienił. Z nieustającym uśmiechem na twarzy twierdził, że nie kręci go kariera, duża kasa czy wyścig szczurów. Prawdziwą radość życia dawała mu praca z dzieciakami i to było to co chciał robić do końca... i robił.
Żyjemy teraz w ciągłym pośpiechu, na nic nie mamy czasu, zawsze jest to coś co nie pozwala nam zatrzymać się na moment. Istnieje tylko tu i teraz. Jednak jak to ktoś kiedyś powiedział: "miejcie chwilę czasu dla kolegów, żeby chociaż przybić z nimi piątkę". Potem już może nie być okazji...RIP Dino.

http://pawelfrenczak.blogspot.com

 

Paweł Frenczak